Translate

wtorek, 30 listopada 2010

Zima, zima ...

No i mamy zimę i to taką, że nie przelewki. Zasypało nas na około , że świata nie widać, gdyby nie utrudnienia w poruszaniu się cieszyłabym się bo lubię jak pada śnieg, świat wygląda wtedy bajkowo, tak świątecznie…. a proszę nie zapominać , że uwielbiam święta :)
Jednak wracając do pogody….
Hmmm… w piątek jadąc rano do pracy niestety nie dojechałam. Miałam mały wypadek i nie dotarłam.

Ulica, którą jechałam bardzo często jest strasznie zalewana przez deszcze , woda na niej stoi jeszcze na długo po ulewach i niestety chwycił mróz i zrobiło się niezłe lodowisko.
Samochody jechały dosyć wolno bo niecałe 30km/h i czujnie jednak przed skrzyżowaniem samochód , jadący przede mną przypomniał sobie w ostatniej chwili, że musi skręcić, ja niestety zareagowałam za nerwowo i wcisnęłam za mocno hamulec, koła się zablokowały i pojechałam…. Uderzyłam w samochód przede mną i z tyłu też dostałam bo osoba za mną zrobiła dokładnie to samo co ja. Samochód nieźle ucierpiał bo i przód i tył dostał a ja na szczęście skończyłam tylko w kołnierzu ortopedycznym, w którym muszę spędzić ok. dwa tygodnie. Zwolnienie dostałam na trzy , ale nie skorzystam w pełni bo jest okres przedświąteczny i po prostu nie mogę mieć teraz wolnego. Na pewno nie będę pracować tak jak normalnie, ale zawsze. Pierwszy mrozek a ja już nie mam czym jeździć :(  na szczęście mam wspaniałego męża, co będzie mnie woził i do pracy i z powrotem.
Oby udało się w miarę szybko naprawić samochodzik, bo teraz przeze mnie mąż ma dodatkową robotę.

czwartek, 18 listopada 2010

Cosik słodkiego ...


Poniżej podaję przepis na bajeczne ciasto.


Przepis dostałam od siostry , jest naprawdę banalnie proste ale bardzo, bardzo, bardzo dobre.
Po prostu niebo w gębie i jeżeli ktoś lubi słodycze to polecam gorąco.

SKŁAD:

Krakersy ( najlepiej niesolone, ale jak się trafią i takie to trudno ( jeżeli będą wielkości krakersów "lajkonika" to 2 opakowania ) )
Krem karpatka 5 min
Kajmak ( taki krem krówkowy )
Biszkopy podłużne
Bita śmietana ( śnieżka, ale może być i inna )

Układamy warstwę krakersów ciasno jeden koło drugiego na wierzch kładziemy krem karpatka cały na całą powierzchnię, na to kolejna warstwa krakersów . Na kolejną warstwę krakersów smarujemy kajmak ( nie żałujmy :) następnie układamy biszkopty i na koniec ubijamy i smarujemy bitą śmietaną. Ja na bitą śmietanę zcieram na tarce kawałek czekolady ale można posypać też cacao, ale to według uznania.
Najlepiej jednak zrobić jeden dzień przed podaniem by wszystkie warstwy dobrze nasiąkły i już.
Życzę smacznego :)))
Naprawdę polecam.

 

poniedziałek, 8 listopada 2010

Uciekinier ...

W ostatni piątek dzieciaki wychodząc do szkoły rano, źle zamknęły furtkę z czego mój piesek musiał skorzystać oczywiście niewiele myśląc tak szybko dał susa za ogrodzenie, że zdążyłam zobaczyć tylko koniec jego ogona.
Moje wołanie oczywiście na nic się nie zdało jak by stracił słuch, gnał przed siebie jak opętany. Na szczęście mąż zawrócił i udało się szybko złapać zbiega.
Po południu pojechaliśmy po odbiór mojego autka do warsztatu i w drodze powrotnej zgadnijcie kogo zobaczyłam na drodze oczywiście mojego Biszkopcika, znowu uciekł gałgan jeden tylko tym razem prześlizgnął się pod siatką , niszcząc ją oczywiście bo pchał na siłę a nie powiem, że ją ma bo waży już ok. 50 kg.
Po wielu nieudanych próbach wsadzenia go do samochodu ( bo zwyczajnie położył się jak kłoda , a ja niestety nie miałam siły by podnieść cielaka i umieścić go w wozie ) syn łapiąc go za kark prowadził na piechotę do domu. Nakrzyczałam na małego gałgana , pogroziłam palcem i wypędziłam do budy , że to niby kara za grzechy. Obraziłam się na niego śmiertelnie i wynosząc mu miskę już jakiś czas po tym nie było żadnych karesów. Postawiłam miskę i nawet na niego nie patrząc wróciłam do domu. Oczywiście myśląc sobie, że strasznie go tym ukarałam. Wieczór i noc minęła bez większych problemów. Rano w sobotę rzadko nam się to zdarza, ale czasem jedziemy do marketu na jakieś tam większe lub mniejsze zakupy i pojechaliśmy tym razem. Nie było nas ok. 2 godz. i co okazało się po powrocie, że oprócz tego, że nie było nas to i nie było Biszkopta. Syn został w domu by odespać sobie tydzień chodzenia do szkoły, jak się obudził a był to jakieś pół godz. po naszym wyjeździe okazało się , że psa już nie było i poleciał go szukać. Rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w inną stronę. W sumie szukaliśmy go jakieś 1,5 godz. Trafiliśmy na niego u jakiegoś gospodarza na podwórzu, brykał jak szalony z kilkoma jamnikami , człowiek mówił, że kręci się u niego już jakieś dwie godz. zawoła go bo latał po drodze i bał się , że cosik go przejedzie. To jeszcze całe szczęście , że trafił się ktoś kto zwrócił na to uwagę. Dostał ode mnie takiego solidnego klapsa, że ręka mnie piekła do wieczora, już nie wytrzymałam. Tyle nerwów ile mnie to kosztowało to tylko sama wiem. Już sobie wyobrażałam , że ktoś go przejechał albo zabrał albo pogryzły jakieś bezpańskie psy a na wsi lata ich cała masa.
Dodatkowo trzeba go było przywiązać na czas naprawy siatki i myślę , że odbył swoją karę tylko pytanie czy nie będzie go korcić żeby to powtórzyć. Mam cichą nadzieję, że nie. Całą niedzielę był obrażony i praktycznie z budy nie wychodził.
Jest jeszcze takim głuptasem, ma dopiero 6 mies i takie jego ucieczki na pewno nie skończą się niczym dobrym. Zobaczymy czy go zastanę w domu jak wrócę dzisiaj z pracy, aż się boję...