Translate

niedziela, 22 czerwca 2014

Po włosku ...


Zarządziłam dzisiaj dzień włoski :))) 
Tak mnie jakoś dopadło i jestem właśnie w trakcie realizacji.
Przystawki już gotowe a dania główne czyli pasta boscaiola i pizza pepperoni ( dla córy ) w trakcie realizacji ;)


Po obiedzie zarządziłam oglądanie " Po słońcem Toskanii " . Chcą czy nie chcą będą oglądać. Skoro ja mogę pół dnia spędzić w kuchni robiąc na życzenie to czy tamto to i reszta może przez dwie godziny posiedzieć i obejrzeć coś co ja chcę i lubię. Kto się wyłamie z oglądania nie dostanie deseru a w planach jest oczywiście tiramisu :))) Troszkę odbiegnę od przepisu i zrobię taki w szklankach (bo troszku szybciej ) ale smakiem nic nie odstaje od oryginału, jednak to dopiero po seansie.
Jest już zmowa między najmłodszymi w rodzinie , że za tydzień oni decydują jaki zrobimy dzień.
Podejrzewam, że za tydzień na obiad będę jeść hamburgery i frytki . To co prawda tylko moje domysły ale bardzo dobrze znam swoje dzieci :)))))))))))))))))))))))





To ja lecę dalej uwijać się w kuchni a Wam życzę miłego dnia :)


czwartek, 19 czerwca 2014

Zarządzam totalne lenistwo ...



Już dzisiaj nie robię nic. Po ostatnich dwóch tygodniach mam dość i strajkuję :)))
Spędziłam dzisiejszy dzień bardzo produktywnie w kuchni a teraz zasiadam na tarasie z kawą i książką ( Charlotte Link oczywiście :)). Domowników wszystkich wyprawiłam i wieczór jest tylko mój. 
Dzisiaj tak naprawdę  jest to pierwszy dzień kiedy mogę odsapnąć. Ostatnie dwa tygodnie walczyliśmy z Kluską. Ten diabeł z takim impetem i w takim tempie lata po terenie, że nie trudno o jakąś kraksę. Wpadła między choinki za kotem i zadrapała sobie łeb. Niby nic się nie działo, bo jadła i piła normalnie i zachowanie jej też się nie zmieniło. Do czasu gdy wróciłam kiedyś z pracy a pies mnie nie przywitał przy furtce. Zawsze jest tam pierwsza zanim zdążę jeszcze wysiąść z samochodu ona już tam jest i czeka. Obeszłam dom i zobaczyłam, że leżała sobie grzecznie tam gdzie często leży, ogonkiem macha jak zwykle jednak się nie podnosi. Po wizycie u weterynarza okazało się , że z małej ranki na głowie zrobiła się rana na cały łeb. Niestety jej gęste futro tylko pogorszyło sprawę bo wszystko się tam parzyło. Po kuracji antybiotykowej niby się troszkę polepszyło ale niewiele. Niestety kolejna wizyta u weterynarza skończyła się zabiegiem ogolenia Kluskowego łba i czyszczeniem rany. Dodatkowo masa przeróżnych antybiotyków w zastrzykach, które robiłam jej chyba z tydzień. Po woli się już wszystko zagoiło, ale szło bardzo opornie. Od jakiś trzech dni znowu lata jak fryga ale ile nerwów zjadłam to tylko ja wiem. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i Klucha znowu dokazuje.  Śmiesznie trochę wygląda z ogoloną głową ale cóż
sierść niedługo odrośnie :)))  Ostatnie dni już nie wstaję ze strachem i nie lecę zobaczyć czy z tym diabłem wszystko gra. Dlatego dzisiejszy wieczór
dedykuję tylko i wyłącznie sobie. Właśnie tak , najbardziej samolubnie jak się da. Odkładam komputer i brnę dalej w książkę popijając kolejną kawkę.














A to moje dzisiejsze osiągnięcia kuchenne