Już niby wróciłam, jednak jeszcze
nie do końca, bo do końca tygodnia jeszcze wyleguję się na
działeczce. Oj bardzo mi się przydał ten wyjazd. Jak to my
oczywiście, jeździliśmy i zwiedzaliśmy jak najwięcej się da.
W
tym roku udało nam się zobaczyć Muzeum Czartoryskich w Puławach,
byliśmy też w Kazimierzu, Zamościu, Łańcucie, Leżajsku,
Opatowie, Wieliczce i Bochni. Nie powiem bo trochę tego było , ale
nie spieszyliśmy się aż tak bardzo. Jedni wolą leżeć i opalać
się nad morzem, inni chodzić po górach a ja odpoczywam
właśnie w ten sposób i dobrze mi z tym. Naładowałam
porządnie baterie i po powrocie zabieram się do roboty.
Przez całą
sytuację nie zrobiłam w domu praktycznie nic. Nie miałam siły ani
fizycznie ani psychicznie. Dlatego orzechówki nie mam,
wiśniówki nie mam nie wspominając o żadnych przetworach.
Zdążyłam tylko teraz przed wyjazdem nastawić czerwoną porzeczkę
na nalewkę, ze śliwkami też zdążę no i oczywiście jarzębina –
zdążę. Do niedzieli jeszcze laba a potem koniec tego dobrego i do
roboty. Za tydzień praktycznie, znów zaczyna się szkoła ,
więc tak czy siak trza :) się brać do roboty.
Puławy:
Kazimierz:
Zamość:
Łańcut: